sobota, 15 maja 2010

Benedykt XVI do biskupów

Potrzeba świadków Jezusa Chrystusa (Fatima 13.05.2010)

(...) Dzisiaj, kiedy w odczuciu wielu osób wiara katolicka nie jest już wspólnym dziedzictwem społeczeństwa i często widać, że zasiane ziarno jest zaciemnione przez «bożki» i panów tego świata, z wielkim trudem może ona poruszyć serca przez proste przemówienia czy napomnienia moralne, a tym mniej poprzez ogólnikowe odniesienia do wartości chrześcijańskich. Konieczne i niezbędne jest odważne i integralne przywołanie zasad; jednakże proste wypowiedzenie orędzia nie dociera do głębi ludzkiego serca, nie porusza jego wolności, nie przemienia życia. To, co fascynuje to nade wszystko spotkanie z osobami wierzącymi, które poprzez swą wiarę przyciągają ku łasce Chrystusa, świadcząc o Nim. Przychodzą mi na myśli słowa Jana Pawła II: «Kościół potrzebuje nade wszystko wielkich nurtów, ruchów i świadectw świętości między „christifideles” (wiernymi świeckimi przyp. KAI), ponieważ ze świętości pochodzi wszelka autentyczna odnowa Kościoła, wszelkie ubogacenie znajomości wiary i pójście za Chrystusem, życiodajna i owocna aktualizacja chrześcijaństwa w spotkaniu z potrzebami ludzi, odnowiona forma obecności w samym sercu ludzkiej egzystencji i kultury narodów» (Przemówienie z okazji XX. lecia ogłoszenia soborowego dekretu «Apostolicam actuositatem», 18 listopada 1985). Ktoś mógłby powiedzieć: «Kościół potrzebuje wielkich nurtów, ruchów i świadectw świętości» … ale ich nie ma!

W związku z tym chciałbym wam powiedzieć o miłym zaskoczeniu, jakie mnie spotkało, gdy nawiązałem kontakt z ruchami i nowymi wspólnotami kościelnymi. Obserwując je doznałem radości i łaski, aby zobaczyć, jak w chwili słabości Kościoła, w chwili kiedy mówiono o «zimie Kościoła», Duch Święty stworzył nową wiosnę, rozbudzając w młodych i dorosłych radość bycia chrześcijaninem, życia w Kościele, który jest żywym Ciałem Chrystusa. Dzięki charyzmatom, radykalizmowi Ewangelii, obiektywnej treści wiary, żywe strumienie jego tradycji są przekazywane w sposób przekonujący i są przyjmowane jako doświadczenia osobiste, jako przylgnięcie wolności do obecnego wydarzenia Chrystusa.

Niezbędnym warunkiem jest oczywiście to, aby te nowe byty chciały żyć we wspólnym Kościele, choć z przestrzeniami w jakiś sposób wydzielonymi dla ich życia, tak aby stało się ono owocne dla wszystkich pozostałych. Osoby noszące jakiś szczególny charyzmat muszą czuć się zasadniczo odpowiedzialne za komunię, wspólną wiarę Kościoła i powinny poddać się kierownictwu pasterzy. To właśnie oni muszą zapewnić kościelność ruchów. Pasterze to nie tylko osoby, które zajmują jakąś funkcję, ale oni sami niosą charyzmaty (są charyzmatykami), są odpowiedzialni za otwartość Kościoła na działanie Ducha Świętego. My, biskupi jesteśmy w sakramencie święceń namaszczeni Duchem Świętym, a więc sakrament zapewnia nam otwartość na Jego dary. Tak więc z jednej strony, powinniśmy odczuwać odpowiedzialność za przyjęcie tych impulsów, które są darami dla Kościoła i udzielają mu nowej żywotności, ale z drugiej strony, musimy również pomóc ruchom, aby znalazły właściwą drogę, dokonując wyrozumiałych korekt – tą wyrozumiałością duchową i ludzką, która potrafi łączyć przewodzenie, rozpoznanie oraz pewną otwartość i gotowość przyjęcia nauki.

Wprowadzajcie w to i utwierdzajcie w tym księży. W zbliżającym się do końca Roku Kapłańskim odkryjcie na nowo, drodzy bracia biskupi ojcostwo duchowe zwłaszcza w relacji do waszych księży. Zbyt długo na drugi plan była spychana odpowiedzialność władzy jako służby we wzroście innych, a nade wszystko, księży. Są oni powołani, by służyć w swej duszpasterskiej posłudze, będąc włączeni w działanie duszpasterskie komunii czy zespołu, jak nam przypomina soborowy dekret Presbyterorum ordinis: «Żaden zatem prezbiter nie może oddzielnie i jako jednostka wypełnić dostatecznie swej misji, lecz tylko wspólnymi siłami z innymi prezbiterami pod przewodnictwem tych, którzy stoją na czele Kościoła» (nr 7). Nie chodzi o powrót do przeszłości, ani też o prosty powrót do początków, ale o odzyskanie zapału początków, radości początków doświadczenia chrześcijańskiego, pozwalając aby towarzyszył nam Chrystus, jak «uczniom z Emaus» w dniu Wielkanocy, pozwalając aby Jego Słowo rozpalało nam serce, żeby «łamanie chleba» otwierało nam oczy na kontemplację Jego oblicza. Tylko w ten sposób ogień miłości będzie dostatecznie palący, by popychać każdego chrześcijańskiego wiernego, by stał się szafarzem światła i życia w Kościele oraz między wszystkimi ludźmi.(...)

Tekst nadesłany i zredagowany przez Małgosię i Daniela Mazurków - dziękujemy!
Pełny tekst można przeczytać tutaj: ekai