wtorek, 26 maja 2009

30. rocznica Pielgrzymki Papieża - Marcin

W czerwcu upływa 30 lat od pamiętnej, pierwszej pielgrzymki Ojca Świętego Jana Pawła II do Polski. Byliśmy wtedy razem z żoną, Jadwigą, na spotkaniu z młodzieżą w Warszawie na Krakowskim Przedmieściu. Pamiętam, że schodziliśmy się tam jeszcze przed świtem. Młodzi ludzie (my mieliśmy wtedy 25 lat) wypełnili całą przestrzeń ulic przed Kościołem Akademickim Św. Anny, gdzie przygotowany był ołtarz. Zresztą już te przygotowania i budowę ołtarzy (drugi stanął na pl. Zwycięstwa) obserwowali Warszawiacy w tamtych dniach z wielkim zainteresowaniem, przeczuwając, że będą to jakieś nowe i niezwykłe wydarzenia.


Siedzieliśmy na asfalcie w oczekiwaniu na przyjazd Papieża, trzymając w rękach przyniesione drewniane krzyżyki. Wokół nas morze ludzi, niektórzy weszli na daszek kiosku "Ruchu", inni zajęli miejsca na balkonach okolicznych domów. Wszyscy czuliśmy jedność w tym oczekiwaniu, pamiętam także poczucie bezpieczeństwa - że nikt nam nie może już tego spotkania zabronić.

Kiedy przyjechał Papież, to witaliśmy go z ogromnym entuzjazmem i wdzięcznością za to, że ma dla nas młodych czas i odpowiednie słowa. A były to słowa pocieszenia i umocnienia, tak potrzebne nam w tych beznadziejnych czasach epoki "późnego Gierka". Na zakończenie spotkania śpiewaliśmy z mocą i z determinacją: "My chcemy Boga!". W rękach wzniesione w kierunku Ojca Świętego drewniane krzyże. Niezapomniana chwila.


Chcieliśmy więcej usłyszeć i zobaczyć z tej pielgrzymki, ale - ku naszemu oburzeniu - okazało się, że transmisja telewizyjna z Krakowa dostępna będzie tylko lokalnie w Krakowie i okolicach. Szybko podjęliśmy decyzję, wrzuciliśmy namiot i trochę rzeczy do "malucha" i pojechaliśmy za Papieżem do Krakowa. Okazało się to prawie niemożliwe, bo milicja zablokowała drogi dojazdowe do Krakowa i miała rozkaz przepuszczać tylko samochody z lokalną rejestracją. Ale i tą przeszkodę udało się nam objechać, polnym drogami i przez las.

Dzięki tymu byliśmy obecni także na spotkaniu z młodzieżą na Skałce oraz na Mszy św. na Błoniach Krakowskich.


Wszyscy słuchaliśmy słów Papieża z ogromnym przejęciem. To było dla nas objawienie prawdy, na które czekaliśmy. Nikt przedtem (w PRL-u) tak nie przemawiał publicznie. Jego prorocze słowa wypowiedziane wtedy na Placu Zwycięstwa spełniły się już wkrótce - w rok później poprzez zryw ludzi ośmielonych Jego słowami i dążących do zrzucenia kłamstwa panującego systemu.

Także dla nas osobiście nauczanie Ojca Świętego stało się drogowskazem. Byliśmy wtedy młodym małżeństwem, pobraliśmy się zaledwie półtora miesiąca wcześniej. Przez kolejny rok obserwowaliśmy polską rzeczywistość bardziej krytycznie, w świetle tego co usłyszeliśmy o potrzebie wolności, o tym, że młodzi ludzie powinni odważnie wziąć odpowiedzialność za swoje życie, za przyszłość swoich dzieci. W rezultacie - nie widząc żadnych szans na zmianę sytuacji w kraju - zdecydowaliśmy się na emigrację.

Nie była to łatwa decyzja, ale pocieszaliśmy się tym, że także On był niejako "zmuszony" do tego kroku, stał się dla nas w tym jeszcze bliższy.

Więcej naszych zdjęć z tej niezapomnianej pielgrzymki w albumie: Pielgrzymka Papieża.

Frankfurt nad Menem, maj 2009 r. - Marcin