czwartek, 3 listopada 2011

I znów ludzi będę łowić

Relacja z warsztatow  Mocnych w Duchu w naszej wspolnocie ( zamieszczona w Szumie z Nieba)

Tu przed warsztatami podjęłam decyzję o rezygnacji z funkcji lidera. Czekałam tylko na odpowiedni czas, aby o tym poinformować grupę. Od samego początku, pomimo moich starań, nie potrafiłam pogodzić się z tym powołaniem.



Moja wspólnota „Sadzawka Betesda” z Frankfurtu nad Menem, określiła swoją tożsamość jako grupa Odnowy w Duchu Świętym przed prawie dziesięcioma laty. Stało się to po wizycie o. Józefa Kozłowskiego SJ z zespołem „Mocni w Duchu”. Wcześniej istniała grupa ludzi, która po prostu spotykała się na modlitwie, bez określonej przynależności do konkretnego ruchu. Przeprowadzone w 2002 roku w naszej parafii we Frankfurcie rekolekcje wzbudziły w wielu osobach pragnienie wzrastania we wspólnocie Odnowy. Do dziś niektórzy wspominają jak to „przypadkiem” akurat w tamtych dniach trafili do kościoła i… zostali do dziś.

W październiku tego roku gościliśmy znowu w naszej wspólnocie osoby z Łodzi: trzyosobową grupę S.O.S. Ich przyjazd, zorganizowany wraz ze wspólnotą „Effatha” z Monachium (powstałą również po wizycie o. Józefa), traktowaliśmy jak wizytę naszych „starszych braci”.

Pomimo upływu lat, zmieniających się we wspólnocie osób, kierunek nadany przez o. Józefa jest wciąż realizowany. Jeździmy na rekolekcje ignacjańskie, kierujemy się duchowością św. Ignacego, bierzemy udział w Forach Charyzmatycznych i innych sesjach organizowanych przez łódzki Ośrodek.

Weekendowe warsztaty przeprowadzone przez grupę S.O.S. były nie tylko kolejną sesją na określony temat, ale powrotem do źródeł, odnowieniem i umocnieniem w nas powołania do grupy Odnowy. Na nowo odkryliśmy swoją tożsamość, potwierdzoną poprzez konkretne dary i charyzmaty.

Podczas wspólnego spotkania modlitewnego dzieliliśmy się doświadczeniami z warsztatów. Poza osobistymi przeżyciami, przeważały te dotyczące wspólnoty. Wszyscy podkreślali wagę wspólnie spędzonego czasu, mówiąc o wzroście poczucia przynależności do grupy, większej jedności, jaka się między nami zawiązała. Na nowo odkryliśmy, że każdy z nas jest obdarowany i tak samo potrzebny. Pokutowało w nas myślenie, że ciągle nam czegoś brakuje, żeby w pełni zacząć służyć. Modlitwy koncentrowały się na prośbie o „przysłanie kogoś”, kto poprowadziłby jakąś posługę. Odkryliśmy, że Pan obdarza nas wszystkim, czego w danym momencie potrzebujemy, a jeśli powołuje do jakiejś posługi i do czegoś więcej, to mamy szukać obdarowania w sobie, w grupie, a nie na zewnątrz. I nie hamować Ducha. Potrzeba miłości, aby spojrzeć na drugiego i zobaczyć w nim złożony przez Boga dar.

Dla mnie, jako lidera, te dni były również bardzo ważne. Mam pewność, że moje powołanie do pełnienia tej funkcji było wolą Boga, dlatego się na nie zgodziłam, jednak był we mnie bunt i nie umiałam sobie z nim przez lata poradzić. Trudności w życiu osobistym i wspólnotowym tylko mnie w tej decyzji upewniały. W czasie wspólnej Mszy świętej toczyła się we mnie ogromna walka, aby jak najszybciej rzucić wszystko i zrezygnować. Przez całą Mszę łzy lały się strumieniami. Nie potrafiłam ich opanować. Walczyła we mnie złość, bezsilność, poczucie grzeszności i bylejakości mojej dotychczasowej służby. „Odejdź ode mnie, Panie” – wołałam - "Zostaw mnie, bo jestem grzeszna i słaba".

Po Mszy świętej modliliśmy się wstawienniczo. Kiedy nadeszła moja kolej, prosiłam Boga, żeby mnie zostawił, albo..., abym już w całości przylgnęła do Niego, bez półśrodków. I bym w pełni Mu służyła. Pan jest wierny. Wysłuchał mnie, pochwycił, zalał miłością i pokojem. Odnowił we mnie gorliwość do służby, umocnił słowami prorockimi, które dotknęły mego serca. A jednej z osób, która się nade mną modliła, dał obraz mnie stojącej jak rybak w łodzi pełnej ryb. Święty Piotrze, prowadź!

Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o działalności ekipy "S.O.S. dla wspólnot", np. jak skontaktować się z nami lub jak zaprosić nas do Twojej wspólnoty - kliknij TUTAJ.

(Relację zamieszczono 2011-11-02)