WSTĘP
To zadziwiające jak, dzięki Bożemu działaniu, zmieniło się moje życie. Jeszcze kilka lat temu nie uwierzyłbym, że chodzenie na treningi Aikido czy jogi mogą wpłynąć na jakąkolwiek sferę mojego życia. Jako bardzo młody człowiek, mający zaledwie 10 lat, zostałem zapisany na treningi sztuk walki. Celem tego miało być wzmocnienie i usportowienie mojej sylwetki, a także dodanie odwagi w przypadku konfrontacji z kolegami w klasie. W tym wieku byłem bardzo cherlawy i łatwo było innym wykorzystywać moją słabość fizyczną. Pierwsze treningi były trudne i bardzo wyczerpujące, lecz sprawiały, że czułem się lepiej. Coś mi się udawało i jako młody chłopak byłem bardzo z tego powodu zadowolony. Mama twierdziła, że od zawsze miałem smykałkę do sportów. Z czasem treningi stawały się coraz bardziej wyczerpujące, aż w końcu doszedłem do takiego poziomu, że mogłem uczestniczyć w pokazach. Zdawałem na wyższe poziomy aż w końcu prowadziłem treningi. Poziom, jaki osiągnąłem, nie tylko napawał mnie dumą, lecz również sprawiał, że nie bałem się nikogo. Wzrastała we mnie pycha i myśl, że siły, jakie są we mnie, wystarczą, by sprostać wyzwaniom dzisiejszego świata. Treningi traktowałem również jako odstresowywacz po trudnym dniu. Po 10 latach zaprzestałem ćwiczyć z powodu natłoku zajęć na uczelni i obowiązków z tym związanych. Moja nieobecność na treningach powodowała we mnie frustracje, bynajmniej nie tak duże, by zaniedbać studia. Studia dobiegały ku końcowi i planowałem wrócić do Aikido. Bóg jednak miał inny zamysł wobec mnie. Postawił na mojej drodze osobę, która zaprowadziła mnie do duszpasterstwa akademickiego, gdzie po krótkim czasie zapisałem się do grupek zaczynającego się Seminarium Odnowy w Duchu Świętym. W grupce szybko się odnalazłem. Wylanie Darów Ducha Świętego, jako uwieńczenie seminarium, było dla mnie bardzo głęboko duchowym przeżyciem. Następnie zostałem animatorem, by poprzez służbę podziękować Bogu. W tej funkcji również szybko się sprawdziłem i bardzo cieszyłem się, gdy ludzie przełamywali się i odnajdywali Boga. Radowało to moje serce, jak również bardzo mocno budowało moją duchowość. Gdy skończyło się seminarium, czułem, że bycie animatorem jest ważne, ale chciałem wykorzystać otrzymane od Boga charyzmaty w inny sposób – zapisałem się do grupy osób modlących się wstawienniczo. Miałem duże oczekiwania, lecz jeszcze nie wiedziałem, że to był dopiero początek mojego głębszego nawrócenia. Na pierwszym spotkaniu wprowadzono i zaznajomiono mnie z zasadami. Bardzo się cieszyłem i już nie mogłem się doczekać, kiedy zacznę modlić się za innych. Na drugim spotkaniu już był znajomy, który potrzebował modlitwy. Modlitwa przeszła bez przeszkód i grupka się skończyła. Wróciłem do domu, przygotowałem się na następny dzień, pomodliłem się i poszedłem spać.
DRĘCZENIA
Tej nocy miałem sen, w którym bardzo szybko zbliżała się do mnie postać. Na samym końcu snu widziałem jej oczy, które miały nienawiść i zło nie z tego świata. Były tak okropne, że się obudziłem w ogromnym strachu, który spowodował paraliż całego ciała. Strach był nie do opanowania. Po około 15 minutach myślnej modlitwy byłem w stanie się ruszyć, lecz jeszcze nie mogłem wstać. Dopiero po około 30 minutach mogłem sięgnąć po różaniec. Nie wiedziałem, co się dzieje, byłem przerażony i zastraszony do takiego stopnia, że bałem się
komukolwiek o tym powiedzieć. Najgorsze jednak było poczucie, iż ktoś na mnie siedział
i nie pozwalał mi się ruszyć. Po raz pierwszy zobaczyłem, że nie panuję nad moim ciałem ani życiem. Strach wypełniał mnie całkowicie i nie pozwalał normalnie funkcjonować. Myślałem, że zostałem z tym sam. W sercu wiedziałem, że to, co działo się ze mną, nie jest ludzkie. Takich nocy było wiele z różnym natężeniem i działaniem Sztana na moją rzeczywistość. Słyszałem kroki na mojej podłodze i im bliżej postać się zbliżała, tym większy strach odczuwałem. Jednak nie przestawałem udzielać się w posłudze modlitwy wstawienniczej, aczkolwiek im częściej modliłem się nad innymi, tym mocniejsze ataki zła przeżywałem. Dochodziło do uginania się łóżka w miejscach, gdzie nie leżałem, jakby ktoś siadał i swoim ciężarem robił wgłębienie, przez co ściągał kołdrę i prześcieradło. Można by pomyśleć, że teraz to już nic nie jest w stanie mi pomóc. Kto uwierzy w takie historie, jakich doświadczałem? Zacząłem czytać i szukać świadectw osób z podobnymi przeżyciami. W internecie znalazłem kilka stron zawierających różne informacje na temat dręczeń demonicznych. Objawy niestety zgadzały się i potwierdzały moje obawy. Wiedziałem, że nie mogę tego zostawić, bo tak nie dało się żyć. Zacząłem gorliwiej modlić się na różańcu. W głębi serca wiedziałem, że to jest jedyny ratunek.
komukolwiek o tym powiedzieć. Najgorsze jednak było poczucie, iż ktoś na mnie siedział
i nie pozwalał mi się ruszyć. Po raz pierwszy zobaczyłem, że nie panuję nad moim ciałem ani życiem. Strach wypełniał mnie całkowicie i nie pozwalał normalnie funkcjonować. Myślałem, że zostałem z tym sam. W sercu wiedziałem, że to, co działo się ze mną, nie jest ludzkie. Takich nocy było wiele z różnym natężeniem i działaniem Sztana na moją rzeczywistość. Słyszałem kroki na mojej podłodze i im bliżej postać się zbliżała, tym większy strach odczuwałem. Jednak nie przestawałem udzielać się w posłudze modlitwy wstawienniczej, aczkolwiek im częściej modliłem się nad innymi, tym mocniejsze ataki zła przeżywałem. Dochodziło do uginania się łóżka w miejscach, gdzie nie leżałem, jakby ktoś siadał i swoim ciężarem robił wgłębienie, przez co ściągał kołdrę i prześcieradło. Można by pomyśleć, że teraz to już nic nie jest w stanie mi pomóc. Kto uwierzy w takie historie, jakich doświadczałem? Zacząłem czytać i szukać świadectw osób z podobnymi przeżyciami. W internecie znalazłem kilka stron zawierających różne informacje na temat dręczeń demonicznych. Objawy niestety zgadzały się i potwierdzały moje obawy. Wiedziałem, że nie mogę tego zostawić, bo tak nie dało się żyć. Zacząłem gorliwiej modlić się na różańcu. W głębi serca wiedziałem, że to jest jedyny ratunek.
SPOTKANIE Z MARYJĄ
Wyobraźcie sobie, godzina 2 - 3 w nocy, klęczę w ciemnym pokoju na łóżku, mam poczucie, że za mną stoi druga „osoba”, która, jeśli tylko nadarzy się okazja, rzuci się na mnie i pobije. Był to moment, w którym wiedziałem, że jak nie zwrócę się do Boga, to poczuję łapsko na swoim ramieniu i przelecę kilka metrów. Wziąłem różaniec i zacząłem z drżącym głosem błagać Maryję o pomoc. Odmawiając kolejne Zdrowaś Maryjo, czułem, że jest lepiej, lecz strach nie mijał. Kiedy odmówiłem już piątą dziesiątkę i zaczynałem następną, poczułem nagle ogromne ciepło i bezpieczeństwo. Lęk minął i wiedziałem, że jestem chroniony potężną siłą, która jest nie do pokonania i nie pochodzi ode mnie. To była Maryja. Przyszła i dała nadzieję, że mogę być wolny. Po krótkiej chwili wrócił strach. Różnica była ogromna, lecz w sercu została nadzieja. Nad ranem zasnąłem. Pomimo strachu czułem radość i pokój oraz uwierzyłem, że w tej walce nie jestem sam. Pokochałem Maryję i modlitwę różańcową, którą modliłem się codziennie. To dawało mi siłę do walki, którą z czasem coraz częściej wygrywałem. Bóg dał mi łaskę, by móc przeciwstawić się Szatanowi pomimo moich grzechów. „Dlatego weźcie na siebie pełną zbroję Bożą, abyście w dzień zły zdołali się przeciwstawić i ostać, zwalczywszy wszystko…” (Ef 6,13). Moją bronią stała się tarcza wiary, hełm zbawienia i miecz Ducha, którym było słowo Boże. Tę wiarę w każdą noc walki Bóg umacniał i im mocniejsza była, z tym większą siłą przeciwstawiałem się złu.
SPOTKANIE Z ANIOŁEM STRÓŻEM
Im mocniej starałem się być przy Bogu, tym częściej ojciec kłamstwa okazywał swoje niezadowolenie. Nie dając za wygraną, zawsze z zaskoczenia dręczył mnie w nocy. Jednak z czasem, dzięki łasce modlitwy i oddawania tego wszystkiego Jezusowi, poczułem inną formę opieki. Przed samym dręczeniem za każdym razem byłem budzony wcześniej, by móc zdążyć wziąć Biblię i Różaniec do ręki. Pobudki były na tyle dziwne, że kiedy się przebudzałem, czułem pokój i poczucie dużej trzeźwości (jakbym w ogóle nie spał). To niesamowite doświadczenie pozwoliło mi zorientować się, że Anioł Stróż uczestniczył w walce Czułem sercem, że z polecenia Bożego On również czuwał nade mną nieustannie.
WYZWOLENIE
Dzięki modlitwie, regularnym spowiedziom, Eucharystii oraz wizyt u egzorcysty wiedziałem, że wolność jest blisko. Zbliżając się do Boga, zbliżałem się do wyzwolenia. Zastanawiałem się jednak nad tym, co jest źródłem tych trudnych doświadczeń, gdzie popełniłem błąd, bo przecież nigdy nie miałem do czynienia z okultyzmem. Na mojej drodze stanął pewien ksiądz i świecka kobieta. Po rozmowie z nią okazało się, że między innymi aikido i yoga są przyczyną dręczeń. Zapytałem, dlaczego właśnie Aikido, - przecież te niewinne ćwiczenia nie mogą zniewalać. Powiedziano mi, że korzenie aikido są religijne. Potrzebując modlitwy uwalniającej, zapisałem się na nią i czekałem z niecierpliwością na wyzwolenie. Przed samą modlitwą atak zła się nasilił, lecz wiedziałem, że to są ostatnie podrygi Szatana. Po modlitwie serce podpowiadało mi że pewien etap mam za sobą. W końcu mogłem się spokojnie modlić nad innymi bez obaw, że będę miał nieprzespaną noc.
Wielki jest Bóg i godzien wszelkiej chwały, ponieważ pomimo moich win i grzechów wzmocnił moją wiarę. Pokochałem Maryję i różaniec, zbliżyłem się do Jezusa, a przez to i do Boga. Te małe kroki, jakie poczyniłem dzięki łasce wiary, dają mi teraz nadzieję, że Bóg zawsze jest ze mną, a Jego siła, moc i miłość są niezwyciężone. Jezus i fakt, że przelał Swoją krew za moje grzechy, pozwalają mi dziś spać spokojnie. Wiem, że przede mną jeszcze długa droga i wiele spraw należy wyprostować, jednak Bóg pokazuje mi ścieżkę mojego uświęcenia i wyzwolenia. Dzięki temu wzrasta moje pragnienie zbliżania się do Niego i to jest największą łaską, jaką mi dał.
AMEN
AIKIDO I JEGO FILOZOFIA
Można wyróżnić trzy piętra religijnych odniesień tej szkoły walki. Kodyfikator dzisiejszej formy aikido, Ueshiba był członkiem grupy religijnej Omoto-kyo. Przywódcą jej był guru Deguchi Wanisaburo, obdarzony „świętą siłą”. Wkrótce po zetknięciu się Ueshiby ze świątobliwym Wanisaburo, miała miejsce jego inicjacja. Owo oświecenie (otwarcie), spowodowało pojawienie się u Ueshiby darów paranormalnych (m.in. telepatii). Wiele źródeł potwierdza fakt, iż Morichei Ueschiba dysponował siłą spoza obszaru rzeczywistości przyrodzonej. Drugim poziomem duchowego aspektu aikido jest filozofia stojąca za tą szkołą walki, która zakłada m.in. wszechenergetyczną naturę wszechświata (co wyklucza podział rzeczywistości na Stwórcę i stworzenie). Trzecim poziomem duchowych odniesień są azjatyckie wierzenia pierwotne (szamańskie kulty magiczne), z charakterystycznymi praktykami transowymi i energetyzującymi. Ćwiczenia fizyczne związane z aikido są środkiem do uchwycenia kontaktu z jakąś zewnętrzną wobec człowieka mocą (zwaną ki) oraz, w miarę postępów adepta, manipulowania nią. Warunkiem jest specyficzny stan umysłu (wyłączony umysł, umysł nieoceniający). Konsekwencjami tego typu zabiegów, jak pokazują świadectwa, mogą być kontakty z bytami duchowymi i objawy zniewolenia duchowego.
Aikido, jak i innych wschodnich szkół walki, nie da się oderwać od religijnego, duchowego wymiaru, ponieważ jest on istotą całego systemu („dynamiczne pozycje walki” stają się w rzeczywistości „formą modlitwy”).
Aikido nie może być traktowane jako forma rekreacji, nie może być też traktowane jako neutralny duchowo i światopoglądowo system samoobrony. Manipulacja, jakiej poddani są adepci aikido, polega na stopniowaniu informacji: początkowo mówi się tylko o naturalnych efektach medytacji (relaks, wzmocnienie organizmu). Pojawiające się później możliwości, leczenie „energiami”, telepatia, prekognicja, mają charakter ponadnaturalny i nie mogą być efektem rozbudowania siły psychicznej człowieka, przekraczają bowiem ludzką naturę. Mimo to w adeptach aikido konsekwentnie budowane jest przekonanie, iż są to tylko efekty uaktywnienie jakiegoś naturalnego mechanizmu, choć jest to w rzeczywistości wkroczeniem w świat subtelnych „energii”, a tym samym otworzenia się na sferę duchową rzeczywistości.
Zespołu poglądów oraz przekonań składających się na ideologię aikido nie da się pogodzić ze światopoglądem chrześcijańskim, nie da się go też uzgodnić ze światopoglądem wyrastającym z paradygmatu oświeceniowego. (Zaczerpnięte z Encyklopedii New Age)
Kamil