niedziela, 3 października 2010

Curriculum - świadectwo (i pożegnanie) Kasi

''A przede mną falujący łan żyta,
gotowy do żniwa,
otulający dom.
Rodzinny dom.„

(-) S. Kozłowski” „”Żyto zwyczajne”-”Trawne Oracje”*

* Stanisław Kozłowski, poznański naukowiec i literat.




Drodzy moi Przyjaciele, Koleżanki i Koledzy !
W dniu 1 października 2010 r. wyjeżdżam na stałe z Frankfurtu do Polski (do Poznania), ale zabieram Was w moim sercu, nigdy o Was nie zapomnę !
Żegnając się z Wami , pragnę napisać kilka słów o sobie.

DZIECIŃSTWO.

Z wszystkim, co w życiu jest ważne, niezwykłe, piękne, zetknęłam się w moim rodzinnym domu, który opuściłam na stałe po ukończeniu szkoły podstawowej. To w Brzekińcu (dawnym pow. Chodzieskim), zauroczyły mnie rozległe pola, zielone łąki pełne kwiatów, drzewa i krzewy, wrzosy w pobliskim lesie i groźne błyskawice, zaciemniające po horyzont niebo w czasie burzy. Zapadło mi to w pamięć mocniej, niż głód i chłód, który także był udziałem tych lat. To tam rodzice przekazali mi wiarę.

WIEK DOJRZAŁY.

W Poznaniu, w którym do niedawna był mój drugi dom, po ukończeniu nauki podjęłam pracę. Przez ostatnie 30 lat prowadziłam zajęcia plastyczne dla dzieci w wieku 5-10 lat, odwołując się do przyrody, różnych dziedzin sztuki i nauki. Cykl prac plastycznych dzieci pt. „Stworzenie Świata”, wyeksponowano na stałe w salce przy kościele Św. Antoniego w Poznaniu. Dziesiątki prac o różnorodnej tematyce, zdobi poznańskie przychodnie i szpitale. W październiku 2005 r. zakończyłam pracę zawodową, a w grudniu wyemigrowałam z kraju.

NA EMIGRACJI.

W grudniu 2005 r. zamieszkałam we Frankfurcie nad Menem, z córką i zięciem (studentami) oraz urodzonym w listopadzie moim pierwszym wnukiem Kubusiem. Obecnie mieszkam u przyjaciółki, która mnie przygarnęła do siebie i jak wcześniej, jestem niezwykle zapracowaną emerytką.

- Odwiedzam swych dwóch wnuków, córkę i zięcia, którego prawie nigdy nie ma w domu (pracuje od rana do wieczora).

Mój starszy wnuk, Kubuś (w listopadzie br. ukończy 5 lat), 20 razy dziennie zapewnia mnie, że mnie kocha i zatrudnia natychmiast po przyjściu, do gier planszowych lub innych ulubionych przez niego zajęć. Młodszy, Tosiek (w grudniu br. ukończy 3 lata), uśmiechając się promiennie na mój widok, zabiera się szybko do „gotowania” dla mnie posiłku. Plastikowa marchewka, pietruszka i inne produkty, w jego i ... moim przekonaniu są pyszne. Radość życia tych małych, cudownych chłopców, ich prędkość w przemieszczaniu się po świecie (prawdziwym i wyczytanym z książek), powoduje nieraz zawrót głowy oraz wzbudza uczucia optymistyczne – świadomość, że świat dzieci, które są kochane, jest piękny.

- Odwiedzam w domu opieki koleżankę Teresę. Wygrała ona wielką potyczkę z rakiem, mimo swych 79 lat. Obecnie żyje pełnią życia; jej oczy błyszczą radością, spaceruje dziarskim krokiem znajomymi ścieżkami, wśród drzew, krzewów oraz kwiatów, uśmiechając się do mijanych przechodniów; prowadzi życie rodzinne (ma we Frankfurcie dwóch synów, którzy systematycznie ją odwiedzają lub zabierają do siebie) oraz życie towarzyskie, organizowane na terenie domu opieki (vide mój artykuł w internecie - „JAK DOGASAJĄCE PŁOMYKI” - http://www.artkasia.blogspot.com/.).

- Zaglądam też (gdy miałam więcej czasu, bywałam dwa razy w tygodniu), do poznanego tutaj Polaka Jana, (przebywa on w innym domu opieki, niż Teresa), żeby go zabierać do parku na spacer, opowiedzieć o czymś, co mogło by go zainteresować, wspólnie się pomodlić. Jan jest po wylewie i porusza się tylko na wózku inwalidzkim. Jego rodzina przebywa w Berlinie. Teraz, kiedy wyjeżdżam, opieki nad nim podjęły się trzy osoby z naszej Parafii.

- Znajduję czas na wyjazdy na pielgrzymki (vide art. w internecie o pielgrzymce do Medjugorie oraz do Szensztat), wyjazdy na rekolekcje i różne uroczystości religijne. Wielkim moim przeżyciem był pobyt z grupą w Medjugorie, gdzie od lat do dziś objawia się Matka Boża i nawołuje do nawrócenia. Pielgrzymkę tę zafundowała mi koleżanka, u której obecnie mieszkam. Na zawsze otoczona będzie moją wdzięcznością.

- Bywam na spotkaniach towarzyskich: na majówce, wieczorze wspomnień ze ślubu, na grilu (vide internet „Moherowe berety”) i z okazji innych uroczystości.

Spotykałam się z „chłopcami budowlańcami”, którym nieraz o świcie, przed wyjazdem na budowę, przygotowywałam herbatę i kanapki. Polubiłam ich, mimo to, ze większość z nich uzależniona jest od alkoholu i od papierosów. Tak jak innych ludzi, obok ich wad, zauważyłam pragnienie czynienia dobra i zasłużenia na szacunek. Każdy z nich ma za sobą ciężkie przeżycia, wiele zranień i proszę, żebyście się za nich modlili.

Piszę refleksje, na tematy związane z wiarą i naszym życiem na obczyźnie. Część artykułów, zamieszczonych w internecie, drukowana była w gazetce Parafii P.W. Niepokalanego Serca Maryi we Frankfurcie/M „Missio”

Wieczorami rozmawiam z rodziną i przyjaciółmi z Frankfurtu oraz Poznania przez telefon, modlę się, czytam książki, słucham muzyki oraz rozmyślam, jak to się stało, że wszędzie, gdzie się pokażę, znajduję tylu dobrych ludzi. Zaliczam do nich także polskich oraz niemieckich pracowników służby zdrowia, którzy wielokrotnie służyli mi pomocą. Jest to szczególna łaska, którą obdarza mnie Pan przez całe moje życie.

MOJE HOBBY.

Czytanie literatury : pięknej, religijnej i popularnonaukowej.
Słuchanie muzyki poważnej i rozrywkowej.
Wykonywanie portretów fotograficznych dzieciom oraz zdjęć przyrody.
Uprawianie sportu nordic walking.
Spotkania towarzyskie – długie Polaków nocne rozmowy.

W grupie „ODNOWA W DUCHU ŚWIĘTYM”.

Od VIII 2006 r. należę do grupy „ODNOWA W DUCHU ŚWIĘTYM”, gdzie wśród licznych darów, które otrzymałam od Pana jest potrzeba: adoracji Jezusa w Eucharystii, codziennego sięgania po Pismo Święte oraz przygotowywania refleksji na tematy związane z wiarą. Moje wcześniejsze artykuły znaleźć można w internecie – www.parafiafrankfurt.de/odnowa.html
Pragnę dodać, że jestem zupełnie inną osobą, niż ta, która przyjechała kilka lat temu z Poznania. Mam świadomość, że każdy nowy dzień jest wielkim darem, a równocześnie wspinaczką na wysoką górę, którą każdemu z nas wyznaczył Pan. Nie musimy się jednak lękać, gdyż Jezus i Matka Boża towarzyszą nam i dodają sił. Wystarczy zaufać i poprosić o pomoc.

Drodzy Współtowarzysze moich wędrówek po frankfurckiej ziemi!

Dziękuję wszystkim za każdy uśmiech, za dobre słowo, za razem spędzony czas, za prowadzenie mnie do Boga poprzez wspólne modlitwy i pieśni, śpiewane w czasie Mszy Świętej i adoracji Najświętszego Sakramentu, za modlitwę w mojej intencji i mej rodziny, za rozmowy na temat wiary, za każdą pomoc duchową i materialną.

W szczególny sposób dziękuję Księdzu Janowi, Proboszczowi naszej Parafii i księdzu Waldemarowi, opiekunowi grupy „Odnowa w Duchu Świętym” oraz innym księżom, którzy gościli u nas, lub zapraszali do siebie na seminaria bądź rekolekcje, za opiekę duchową, odprawianie Mszy świętych, za wygłoszone homilie i za sprawowanie Sakramentów Świętych.

Przebywając niemal pięć lat we Frankfurcie nad Menem czułam, że jest to niezwykle ważny okres w moim życiu. Otoczona życzliwością i wspierana Waszą pomocą, w różnych sytuacjach życiowych, uczyłam się miłości do Boga, do drugiego człowieka oraz do wszystkich cudów przyrody, którymi zostaliśmy tak hojnie obdarowani. Chłonęłam piękno tego miasta wędrując drogami i alejami, nad Nidą i nad Menem, przebywając w parkach i wśród ogródków działkowych.

Do zobaczenia w czasie mej najbliższej „wyprawy” do Frankfurtu

Katarzyna

Frankfurt nad Menem, wrzesień, 2010 r.